W zasadzie większość osób, którym zdarza się popełnić wykroczenie będąc ukaranym mandatem karnym mandat ten przyjmuje. Poza oczywistą motywacją jaką jest przyznanie się do zarzucanego czynu, często nawet gdy z podstawami jego wypisania się nie zgadzamy, czynimy tak dla świętego spokoju, szkoda nam czasu, a perspektywa wizyty w sądzie nie napawa nas radością.
Niekiedy jednak, a jak donosi Rzeczpospolita, jest to tendencja rosnąca, warto postawić się organom władzy i mandatu nie przyjąć. Dziennik opisał sprawę toczącą się przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Woli pod sygnatura akt V W 2748/14, w której to sprawie Sąd uniewinnił obywatela.
A sytuacja wyglądała tak. Kierowca zaparkował auto przy ulicy, na której jadąc zgodnie z kierunkiem jazdy nie dostrzegł żadnego znaku, który by mu takie parkowanie uniemożliwiał. Kiedy po jakimś czasie wrócił na miejsce po samochód okazało się, iż auto zostało odholowane, gdyż na ulicy stał znak oznaczający zakaz parkowania. Jednak służby drogowe znak postawiły w kierunku przeciwnym do kierunku jazdy. Nie było więc szans aby kierowca ograniczenie to zauważył.
Kierowca w tej sytuacji odmówił zapłaty mandatu, a w konsekwencji przeciwko niemu został skierowany wniosek o ukaranie.
Sąd któremu przyszło rozpoznanie tej sprawy w zasadzie nie miał wątpliwości, kierowca nie może bowiem ponosić odpowiedzialności za naruszenie zakazu wprowadzonego znakiem, którego nie ma możliwości zobaczenia.
Tak więc może czasami warto się zastanowić i pójść śladem 20% ukaranych mandatami, które zdecydowały się na bój w sądzie.
Bartosz Kowalak – radca prawny w Kancelarii Adwokacko-Radcowskiej Kacprzak Kowalak