W zasadzie każdy użytkownik dróg w naszym kraju wie, iż prowadząc pojazd w stanie po spożyciu czy też użyciu alkoholu ponosi on odpowiedzialność karną za popełnione przestępstwo albo wykroczenie, w zależności oczywiście od stężenia znajdujących się we krwi promili.
Sama sankcja karna i perspektywa utraty prawa jazdy czy nie rzadko także konieczność spędzenia części swego życia na koszt wymiaru sprawiedliwości nie stanowi wystarczającego czynnika odstraszającego dla osób, które prowadziły pojazd pod wpływem alkoholu.
Niewielu jednak wie o innej, często daleko idącej, konsekwencji jazdy po pijaku, a które to skutki mogą być dla kierowcy o wiele bardziej niekorzystne niż konieczność zapłacenia grzywny, czy też dwa lata w zawiasach na pięć.
Mowa tutaj o tak zwanym regresie nietypowym. Jest to instrument prawny, który nakłada na sprawcę wypadku, tudzież kolizji drogowej obowiązek zwrotu wszystkich kwot odszkodowań, zadośćuczynień, które ubezpieczający go ubezpieczyciel zapłacił osobom poszkodowanym w wypadku spowodowanym przez pijanego kierowcę.
Nie trudno sobie wyobrazić, że skutki uszkodzenia drugiego auta mogą sięgać od kilku do kilkudziesięciu, rzadziej więcej tysięcy – co już może być ogromną kwotą do zapłaty. Tymczasem konsekwencje finansowe mogą iść jeszcze dalej. W przypadku, gdy osoba kierująca pojazd po pijaku doprowadzi do śmierci innej osoby, suma roszczeń z którymi z tytułu zadośćuczynienia za śmierć osoby bliskiej, czy jednorazowego odszkodowania z tytułu utraty osoby najbliższej może sięgać kilkuset i więcej tysięcy złotych.
Sprawca takiego wypadku nie dość, iż na pewien czas zostanie pozbawiony wolności, to jednocześnie sankcją dla jego osoby jest praktycznie całkowite bankructwo. Raczej niewielu z nas byłoby w stanie podołać roszczeniu na kwotę dajmy na to pół miliona złotych.
Reasumując powyższe rozważania, można się zastanowić, dlaczego stratedzy czy to w ministerstwie odpowiedzialnym za bezpieczeństwo na drodze, czy w ubezpieczalniach nie wykorzystują tej informacji w swoich kampaniach reklamowych zniechęcających do nie chwytania za kluczyki, gdy chwile wcześniej chwytało się za kieliszek. Wydaje mi się, iż perspektywa stracenia dorobku życia i kary pozbawienia wolności jest znacznie bardziej przekonywająca niż zapłacisz kilka tysięcy nawiązki i wyjdziesz po roku.